Chodzi o drogę, a nie o cel
Olga Łęcka rozmawia z Janem Tomiakiem | 24 listopada 2015
Autor książek „Żyjesz?”, „Labirynt luster” oraz „Trzask bańki mydlanej” 5 października był gościem biblioteki przy ulicy Majdańskiej 5. Spotkał się z młodzieżą naszej dzielnicy oraz z osobami żywo zainteresowanymi jego działalnością. Dzień po wydarzeniu spotkałam się z coachem i rozmawiałam, o nas, ludziach w dzisiejszej rzeczywistości.
Olga Łęcka: Nie boi się Pan, że po przeczytaniu Pana książek odbiorcy będą mieli chęć i motywację do zmiany swojego życia przez miesiąc, a potem wrócą do starych nawyków? Nie obawia się Pan, że będzie to krótkoterminowa działalność i słomiany zapał?
Jan Tomiak: Tak naprawdę ja nie chcę uczyć wszystkich, tylko tych, którzy chcą się nauczyć. Wprowadziłem w życie kilka rzeczy. Po pierwsze, pomagając sobie, badam psychologię zachowań ludzkich przez prawie 30 lat. Do tego dochodzi Mujo.
OŁ: Mujo – czyli co?
JT: To praktykowanie japońskiego stylu życia, czyli życia minimalistycznego. Koncepcja Mujo mówi, że 80% ludzi musi być cały czas prowadzonych za rączkę, ok 17% potrafi wystartować, ale potrzebuje koordynatora, mentora, a około3 % ludzi jest upartych, nikogo nie słuchają i ja z takimi osobami nie pracuję. Tak naprawdę moją grupą docelową są ludzie, którzy wystartują, podejmą wyzwanie i potrzebują nawigatora.
OŁ: Czyli dzięki swoim książkom chce Pan być takim nawigatorem?
JT: Ja nim jestem. Pracując z moimi studentami, cały czas ich naprowadzam, ale robię wszystko, żeby to oni sami siebie naprowadzali.
OŁ: Nie boi się Pan, że ludzie odbierają Pana jako psychoterapeutę, a Pana książki jako psychoterapię?
JT: Ostatnio robiłem analizę i tak naprawdę najwięcej pracuję z kobietami, bo są odważniejsze. Ludzie, z którymi pracuję, mają oszałamiające efekty. Dużo osób jest anonimowych. Muszę rozmawiać. Wiem, że ludziom brakuje rozmowy twarzą w twarz, bo niestety nikt ich tak naprawdę nie słucha.
OŁ: Czyli jest Pan psychoterapeutą?
JT: Jestem, ale się tak nie nazywam. Jeżeli ktoś przychodzi do mnie, to rozmawia z Janem. Nie lubię się nazywać coachem, bo samo to słowo buduje bariery międzyludzkie.
OŁ: Czuje się Pan odpowiedzialny za ludzi, którzy czytają Pana książki i przychodzą na spotkania z Panem?
JT:Tak! Czuję się odpowiedzialny, co więcej, przejmuję się nimi. Oni stają się częścią mnie, bo jestem bardzo empatyczny.
OŁ: Po spotkaniach z czytelnikami dochodzi Pan do wniosku, że musi napisać książkę poradnikową na kolejny temat, bo ludzie potrzebują wskazówek?
JT: Takie spotkania motywują mnie tak, że mam milion pomysłów. Dziś już wiem, że muszę skończyć jeden projekt, żeby przejść do następnego.
OŁ: Chyba w życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, że wie, iż nie może wziąć na siebie całej pracy i zbawić sam świata. I wcześniejsze rady rodziny, przyjaciół czy właśnie coacha nic nie dają. Człowiek sam musi do tego dojrzeć.
JT: Fala „On the sukces”, hasła, że milionerem stajemy się w kwartał – to nic nie znaczy. To staram się przekazać napotkanym osobom. Tak naprawdę, trzeba zacząć działać, trzeba mieć motyw i efektywnie krok po kroku dojść do swojego celu. Trzeba ciężko pracować aż do efektu. Zauważam, że pewne rzeczy dziś nie działają. Tak jak słowa „sukces” i „szczęście” są wyświechtane. Nadużywamy ich.
OŁ: Chyba wszystkie pozytywne stany emocjonalne są nadużywane. Teraz od każdego człowieka oczekuje się, aby był szczęśliwy.
JT: Tak naprawdę, czym jest szczęście? Zawsze na pierwszych spotkaniach z ludźmi mówię, że to jest mindset, czyli stan umysłu. Uczucie chwilowe, ulotne.
OŁ: Trzeba pamiętać, że szczęście jest darmowe, a jednak bezcenne.
JT: Dokładnie. Niby o tym wiemy, ale nie zwracamy na to uwagi, nie doceniamy tego. Myślimy, że znajdziemy szczęście dzięki rzeczom, za które płacimy. A te darmowe są niedoceniane. Nie doceniamy zdrowia, stanu umysłu etc., etc. Bo nie musimy za to płacić. Gdyby ludzie skupili się na tym, co mają wewnątrz, i zaczęli odkrywać to, co jest w nich – nie potrzebowaliby płacić za to, żeby się spełnić. To jest wiedza darmowa.
OŁ: Jest Pan optymistą. Denerwują Pana ludzie, którzy są wiecznie niezadowoleni?
JT: Zawsze szukam czegoś, z czego człowiek jest zadowolony. Niektórzy są tak sfrustrowani, że potrzebują czasu, żeby to zrozumieć. Nie ma nikogo, u kogo zawsze jest wszystko dobrze. Tak naprawdę każdy z nas ma wzloty i upadki, to jest nasz cykl życia.
OŁ: Sam nauczył się Pan takiego podejścia do życia?
JT: Nauczyłem się tego w kontaktach z ludźmi, takimi jakim i ja chciałbym być, gdzie chciałem dotrzeć. Szukałem odpowiedzi na pytanie: jak ci ludzie zachowują się w prawdziwym życiu? Znalazłem je i to mnie tego nauczyło. Dziś jest mi łatwo o tym mówić. Chodzi o to, abyśmy zaakceptowali siebie i swoje możliwości.
OŁ: Często czujemy presję otoczenia na sobie. Co powoduje, że nie żyjemy na 100%, zamykamy się. Chyba musimy nauczyć się myślenia o sobie.
JT: Tak naprawdę, aby zacząć cokolwiek robić, musimy zacząć od siebie, potem zacząć pracować nad rodziną. Jesteśmy my jako jednostka, ale jesteśmy powiązani z innymi. Zmiany trzeba zacząć od siebie. Im będę lepszy/lepsza w stosunku do siebie, tym będę lepszy/lepsza w stosunku do rodziny, do grup społecznych, do których należymy i których mamy dwie: rzeczywistą i wirtualną.
OŁ: Te rzeczywistości się nie wykluczają?
JT: Nie. To jest tylko inna nasza maska. Każdy z nas ma kilka masek, to są nasze części. I w pewnym sensie powinniśmy być z tego dumni. Jak zaczynam z kimś pracować, to proszę go, aby zapisał na kartce, za co jest sobie wdzięczny.
OŁ: Trudne pytanie
JT: Bardzo trudne. Rzadko się zdarza, że ludzie od razu potrafią napisać, za co są sobie wdzięczni. Są wyjątki. A odpowiedzi są przecież balsamem dla duszy. Mało ludzi w to wierzy na początku, z czasem się to zmienia, gdy tylko zaczynają nad sobą pracować. To jest drobny krok do szczęścia, a musimy zrozumieć, że jeżeli będziemy szli małymi kroczkami, to wtedy zdobędziemy swój Everest. To chodzi o drogę, a nie o cel.
OŁ: Wydaje mi się, że zaczęliśmy się sobą interesować, bo świat pędzi. Gubimy się. Ponadto zapanowała moda na samorealizację. To zdrowa moda?
JT: I tak, i nie, ponieważ w większości przypadków ludzie nie potrafią spojrzeć do tyłu, w przeszłość.
OŁ: Boimy się?
JT: Tak naprawdę żeby iść szybciej do przodu, musimy się zatrzymać, aby zobaczyć, co działa, co nie.
OŁ: Powinniśmy być egoistami?
JT: W pewnym sensie tak . Sekretem szczęścia jest fakt, że przez jeden cykl jesteśmy egoistami, ale w drugim cyklu pomagamy innym. Tak naprawdę wszystko musi się uzupełniać. To musi być zdrowy egoizm. Myślimy, że musimy się dać ukrzyżować , żeby inni ludzie nas doceniali. Ale jak ma ktoś nas doceniać, skoro sami siebie nie doceniamy? Musimy działać regionalnie, w swoim gronie. Moje książki są poradnikami jednymi z wielu.
OŁ: Ale nie lubi Pan ich tak nazywać.
JT: Tak, bo one mają pewną autentyczność. Chodzi o to, żebym ja był w tej książce, a nie jakaś anonimowa postać. Dziś jest dużo poradników, półki w sklepach się od nich uginają, ale jeśli zaczniemy je przeglądać, to zauważymy, że każdy z nich składa się z 10 innych książek. Życie polega na wyciąganiu esencji ze swoich błędów, dlatego się rozwijamy.
OŁ: Czuje Pan błędy osób, z którymi się Pan spotyka?
JT: Tak. Każdy popełnia błędy. Testowałem na sobie pewne kwestie. Uczę, żeby iść krok po kroku, i tego, żeby uczyć się od kogoś, kto się na czymś zna. I musimy pamiętać, że nie wszystkie rozwiązania będą na nas działać. Samo przeczytanie książki nic nie da. Trzeba się uczyć. Krok po kroku, przez całe życie. Człowiek jest zwierzęciem przyzwyczajanym. To brzmi dobitnie i wkurza to ludzi, ale tak jest.
OŁ: Jakie jest najprostsze ćwiczenie, żeby zacząć pracować nad sobą i żyć na 100%?
JT: Obserwować samego siebie. Zrobić listę, co mamy przestać robić. Zacząć działać. Wszyscy kombinujemy, chcemy brać na siebie dodatkowe obowiązki, bo jesteśmy wieloma bodźcami atakowani. Problem polega na tym, że nasz umysł jest zaprogramowany na oszczędzanie energii, robimy to, co musimy. A musimy robić troszkę więcej, niż musimy.
OŁ: Dlatego nie możemy być leniwi.
JT: Dokładnie. Dla mnie leń to ktoś, kto narzeka i nic nie robi. Wszystko opiera się na działaniu. Jeżeli chcemy mieć więcej, to musimy znaleźć swój autorytet. Potrzebujemy go w różnych aspektach życia po to, aby dowiedzieć się, jak do czegoś doszedł. Ludzie chcą recepty na szczęście. Jak chcemy być szczęśliwi, jeśli nie jesteśmy zadowoleni tu i teraz? Z założenia jesteśmy niedoskonali i musimy to zaakceptować. W tym leży problem. Każdy z nas jest wyjątkowy.
OŁ: Ten slogan: „każdy z nas jest wyjątkowy” jest już banałem, jest wyświechtany.
JT: Do mojego życia podchodzę tak: życie to obrabianie głazu, z którego chcę zrobić bloczek. Czy na koniec życia nim będzie? Nie wiem. Ja po prostu robię swoje. I w tym tkwi cały sekret szczęścia. Mały sukces pociąga za sobą następny.
OŁ: Zatem życzę Panu i Czytelnikom Pana książek oraz „Wiadomości Sąsiedzkich” wielu małych sukcesów.
JT: Dziękuję.
Tagi: przepis na szczęście, coach, rozmowa z coachem, szczęście, sukces, jan tomiak
Komentarze użytkowników (0)
Dodaj komentarz
Kalendarz Imprez
Najbliższe wydarzenia
2 - 9 października 2023
Spotkania nt. budów ul. Bursztynowej i Babiego Lata


Nasza ankieta
Czym najczęściej podróżujesz do centrum Warszawy?